Będąc w Birmie moim największym marzeniem było zobaczyć kobiety z długimi szyjami, które żyją tylko w tym kraju oraz z przymusu w Tajlandii. Jednak Tajlandia to nie jest ich rodzimy kraj. Musiały tam uciec, gdyż w Birmie są prześladowane przez obecny rząd za swą odmienność. Padaung, bo tak nazywa się ich plemię, zamieszkuje północną Birmę i tereny Tajlandii. Zapewne mało kto by się nim interesował, gdyby nie pewna osobliwość żyjących w nim kobiet: mosiężne, ciężkie pierścienie umieszczane na szyjach w celu ich wydłużenia. Pierwszy pierścień (o grubości ok. 1,5 cm i wadze do 1 kg) zakłada się dziewczynce, gdy ta ma około 5 lat. Co roku dokłada się następne. W rezultacie masa ich dochodzi średnio do 10 kg. Nienaturalnie długie szyje kobiety zawdzięczają nie tyle wydłużeniu się kręgów szyjnych, co osunięciu się kości obojczyka i żeber pod ciężarem metalu. Nie wiadomo dokładnie skąd wywodzi się ów zwyczaj. Jedna z hipotez głosi, że pierścienie miały chronić kobiety przed atakami tygrysów, które głównie rzucały się na szyję ofiary. Inna, że miały wspomagać dochowanie wierności mężowi. W przypadku zdrady zdejmowano je, a kobieta umierała w wyniku złamania szyi (nieużywane mięśnie szyi nie były w stanie utrzymać ciężaru głowy), lub żyła leżąc w bezruchu. Świadomość śmierci miała bardziej przywiązać żonę do męża. Czyżby faktycznie kolejny męski pomysł na podporządkowanie sobie kobiety? Zwyczaj ten przyciąga wielu bogatych turystów, i obecnie w Tajlandii staje się coraz bardziej popularny. Dlatego ja nie chciałem zobaczyć tych kobiet w Tajlandii, co jest o wiele łatwiejsze, lecz w ich rodzimym kraju - Birmie. Wielu przewodników w Birmie mówiło mi, że zobaczenie ich jest niemożliwe, ale trafiłem na jednego, który dość niechętnie zgodził się mnie zawieść do wioski, gdzie można je spotkać. Spotkanie z tymi kobietami było dla mnie wielkim przeżyciem. Pierwsze wrażenie jakie na mnie zrobiły to litość, ale nie litość ze względu na to, że noszą metalowe kręgi na szyjach, lecz litość z powodu tego, że nie mogą być szczęśliwe i nie cieszą się życiem tak jak wszyscy. Drugie odczucie - to ogromna sympatia do nich już po kilku minutach. Te kobiety były bardzo przyjazne, bardzo miłe i takie... kochane. Każdą bym natychmiast uściskał i przytulił, co też uczyniłem. One odwzajemniły moje uczucia. To było "to" na czego oczekiwałem w po tej podróży. Dodam tylko, że bardzo chętnie dawały się fotografować i nie oczekiwały za to wynagrodzenia. Były takie kochane!!! Wyjeżdżałem z tego miejsca dosłownie ze łzami w oczach. Moja wizyta w tej wiosce trwała nie dłużej niż 30 minut, bo przewodnik chyba się czegoś obawiał i mnie pospieszał, ale ja chętnie zostałbym tam o wiele dłużej.
Foto i tekst: Robert Krupiński
KOMENTARZE
Niesamowite,pewnie ciężko im spać w takich pierścieniach?Ciężko mi sobie wyobrazić żeby coś takiego nosić na szyji,ale to ich zwyczaj i trzeba to szanować.
Anita N. | 16.10.2011 | 22:46
Aby skomentowac treśc musisz byc zalogowany,
zaloguj się lub
załóż konto