Zauroczony parę lat temu męskim zapachem "Zanzibar" marki Van Cleef & Arpels, postanowiłem już wtedy, że kiedyś wybiorę się na tę egzotyczną wyspę. I tak się stało... Podróż rozpocząłem od zobaczenia parków narodowych Tanzanii z niezliczoną ilością zwierząt oraz plemion Masajów. Zakończyłem ją właśnie na wyspie Zanzibar należącej do Tanzanii, w domu mojej znajomej Matyldy, który jest położony na samej plaży na północy Zanzibaru, w wiosce Nungwi. Zarówno na kontynencie, jak i na wyspie głównym moim obiektem fotografowania byli ludzie, a przede wszystkim dzieci. Są tak urocze i cudowne, choć nieco nieśmiałe... Największe wrażenie wywarł na mnie chłopiec na plantacji przypraw, który przez cały czas jej zwiedzania wędrował za mną, wyplatając mi z bananowych liści przeróżne cuda... od bransoletek i krawatów, po kapelusze i torby. Każde dzieło zajmowało mu dosłownie po kilka minut. Wioska Nungwi położona jest w północnej część Zanzibaru, którą odwiedza wielu turystów. Jednak nie jest tu tak tłoczno jak w innych częściach wyspy. Nungwi oferuje turystom wiele hoteli m.in. od niedawna hotel Hilton oraz kilkanaście mniejszych lokalnych hoteli. Tak zwane "sieciówki" na szczęście położone są w innych rejonach wyspy. Dlatego też w wiosce Nungwi można znaleźć spokój i dosłownie być samemu na plaży. Oczywiście hotelowe plaże są bardziej zaludnione, ale nie jest to tak jak w europejskich kurortach, ze leży człowiek przy człowieku. To zupełnie inna bajka. Na Zanzibarze, gdy na plaży jest 20-30 osób, to mówi się, że jest dużo ludzi. Lecz można bez problemu znaleźć miejsca, gdzie nikogo nie ma oprócz biegających miejscowych dzieciaków i od czasu do czasu przechadzających się miejscowych kobiet wracających z pracy. Pisząc praca mam namyśli zbieranie przez nie muszli, alg oraz innych dobrodziejstw jakie miejscowym ludziom oferuje Ocean Indyjski. Tamtejsi ludzie są bardzo mili i życzliwi, lecz trudno ich sfotografować. Dlaczego? Dlatego, że w ich przekonaniu fotografując ich "zabieramy im duszę". Oczywiście należy to uszanować i robić zdjęcia z ogromną dyskrecją. Jedynie dzieci chętnie pozują do zdjęć, ponieważ wiedzą, że mogą za to coś dostać. Nie liczą, a ni nie proszą o pieniądze. Najbardziej cieszą się gdy dostaną długopis, zeszyt lub coś słodkiego. Mieszkając w domu mojej znajomej, który jest położony dosłownie na plaży miałem okazję uczestniczyć w "plażowym" życiu tamtejszych ludzi. Obserwować wspomniane kobiety, które co ranka przychodziły nad brzeg, rybaków naprawiających swoje łodzie, no i urocze dzieciaki bawiące się od rana do zmierzchu. Najmilej wspominam chwile, gdy obudziwszy się rankiem, z kubkiem zaparzonej kawy, wychodziłem przed dom Matyldy i siedziałem na falochronie obserwując tamtejsze życie. No i oczywiście przepiękny Ocean Indyjski, który urzekł mnie kolorem wody. Błękit wody połączony z zielenią i turkusem dawały niesamowity efekt. Można było tak siedzieć godzinami i obserwować przypływy i odpływy Oceanu. Wyjeżdżając z Zanzibaru wiedziałem, ze nie jest to mój ostatni pobyt w tym miejscu. Obiecałem sobie, że jeszcze tu kiedyś powrócę. I tak się stało. Po czterech latach znów znalazłem się na Zanzibarze... Ale o tym napiszę kiedy indziej i pokażę Wam zdjęcia, które zrobiłem będąc tam po raz drugi. Mogę tylko zdradzić, że wiele się zmieniło.
Zdjęcia i tekst: Robert Krupiński
KOMENTARZE
Przepiękne widoki,zdjęcia robią niesamowite wrażenie.Miło się czyta takie rzeczy z tak niesamowitej wycieczki :)
Anita N. | 17.09.2011 | 23:31
Aby skomentowac treśc musisz byc zalogowany,
zaloguj się lub
załóż konto